no widze że się nie dogadamy bo dalej stawiasz chochoły, tak jak z równaniem w dół do akademików.
no widze że się nie dogadamy bo dalej stawiasz chochoły, tak jak z równaniem w dół do akademików.
bo żyjemy tu i teraz
Jak pada krytyka kapitalizmu i własnośći to też się upierasz że skoro żyjemy tu i teraz, to trzeba mówić o własności dla małych i rozwiązaniach prawnych zamiast krytykować własność i demokrację liberaną? Właśnei tu widzę podobieństwo do liberalnej obrony własności, założenie że jak ktoś nei lubi liberalnej własności to na pewno w pierwszej kolejności chce zabrać szaraczkom. Albo drobnym autorom.
Kidy ja poruszam temat prawa własności intelektualnej i zaczynam od tego, że drobni autorzy są na końcu kolejki problemów z nim ziwązanych, Ty argumentujesz o praktyczne rozwiązania jakbym proponował zabrać małym (uspołecznić ich pracę) i zostawić dużym (sprywatyzować pracę pracowników i kolektywną wiedzę społęczeństwa). Co konkretnie jest najlepsze dla konkretnej grupy tu i teraz to drastycznie inne pytanie niż o jeden z fundamentów status quo. Moim zdaniem to może być krótkowzroczne jak w mniej radykalnych ZZ, które się zadowalają nieco większymi podwyżkami i nie roważają nawet alternatywy do status quo.
Podobnie przykłąd organizacji podałem jako przykład zarabiania pensji bez typowych firmowych roszczeń do prawa własności intelektualnej, a nie jako jedyny słuszny model organizacyjny. Przecież nie napisałem nigdize że wszyscy mamy teraz założyć Mozillę i forma organizacji nie była w ogóle istotną częścią przykładu.
jest argumentem za tym, by bardziej ich pracę chronić a nie, by odbierać im prawo do, i tak niewielkich, zysków z niej
nie rozuimem czemu nalegasz na rozmowę o prawach autorskich tu i teraz, zamiast o mechanizmie jako takim. Znowu użyję porównania - można krytykować państwo bez nienawidzenia osób potrzebujących zasiłku, a jednak anarchizujący lewicowcy często to robią.
Nikt nie sugerował że dziennikarz jest wyzyskiwaczem, wręcz jasno podkreśliłem że za pracę należy się zapłata. Tylko jeśli nieetyczne jest zabranie owoców czyjejść pracy (że tak po marksistowsku powiem) to warto też się zastanowić na ile etyczne są same fundamenty prawa własności i przemocowe instytucje na ich straży bo ich skala jest drastycznie większa. Jeśli uznamy że prawo własności to część prawa tak ogólnie, to odbiera autorom też część narzędzi dochodzenia swoich racji pod groźbą gorszych konsekwencji.
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę ale przyjmujesz w tej rozmowie bardzo kapitalistyczny kontekst - biedni tówrcy ciągle muszący martwić się o zjedzenie resztek tynku ze ścian.
Nie jestem w stanie przewidzieć czy będzie się dało monetyzować swoją pracę w dokładnie taki sposób jak teraz jednak to drastycznie inne obawy niż o śmierć głodową.
Argument z Indymedia trochę się mija z tym co miałem na myśli pisząc o wolnym oprogrmowaniu za któe niektórzy twórcy mają płacone kiedy przy nim pracują, istnieja całe organizacje jak Signal czy Mozilla które utrzymują pełnoetatowych pracowników - to wcale nie musi być wolontariat jeśli nie dostają tantiemów od tego co napisali. Spora część internetu i komputerów stoi na tej pracy. Niestety co najmniej częściowo w żaden sposób nieodpłatnej.
Szczerze mówiąc nie rozumiem czemu skupiasz się tak bardzo na wzorach swetra czy nawet napisanie książki. Jeżeli podstawową funkcją i w zasadzie głównym prawa własności intelektualnej jest po prostu wyzysk , zazwyczaj przez cwaniaków którzy te prawa kupili albo zainwestowali i teraz chcą pobierać rentę, dożywotnią najlepiej.
Twoja argumentacja przypomina mi trochę rozmowy z prawicowcami którym Jak się mówi że może ten koncept własności jest zaorania, to oni od razu zarzucają że przecież trzeba chronić prawo ludzi do posiadania własnego domu. Kiedy mówimy o z pełnym zniszczeniem upraw własności to raczej mamy na myśli instytucje które utrzymują je przemocą i wszelkie ich dobrodziejstwa to naprawdę bardzo drugorzędne jak nie trzeciorzędne regulacje.
I skoro o przemocy mowa pomyśl jak wielką skalę przemocy trzeba utrzymywać żeby istniały. To są wszystkie te państwowe instytucje których każdy prawilny lewak nienawidzi. Moim zdaniem istnieją bardzo dobre metody monetyzacji działalności małych autorów i nawet dzisiaj nie widzimy ale jeśli muszę je poświęcić po to żeby nie było patentów na szczepionki czy w jakich korporacji kupujących prawa autorskie na dekady, to ok. I tak spodziewam się drastycznego podniesienia poziomu życia i wymaganego minimalnego czasu pracy żeby się utrzymać.
Fakt że ze sztuki trzeba się utrzymywać albo mieć wolne zasoby to fakt w obecnym kontekście kapitalizmu, a przecież to w tym kontekście pracownicy są wywłaszczeni i konkurują z fast fashion szyjącymi ubrania rękami nisko opłacanych pracowników żyjących w warunkach których raczej nie uznajemy za zbyt godne.
Natomiast myślę że wolno oprogramowanie pokazuje nam że można wymyślać całkiem sporo i Wręcz specjalnie nie ograniczać użycia wytworów.
Spodziewam się raczej modelu wolnego oprogramowania i innych form monetyzacji niż kompletnie zapaści małych twórców.
edycja: żeby mniej więcej narkeślić z jakiej perspektywy wychodzę - mówiąż że chcę zaorania prawa też nie mam na myśli żeby zaorać prawo pracy, tylko cały koncept legalizmu i prawa jako przede wszystkim służący utryzmaniu władzy i porządku. Kapitaliści nie istnieją w próżni, prawo jest dla nich.
Tylko że własność intelektualna nie została i nigdy nie służyła “małym twórcom”. Analogia praw pracowniczych nie ma tu zastosowania ponieważ prawa pracownicze zostały wywalczone jako (mierna ale zawsze) przeciwwaga do tej bardziej tradycyjnej własności. Prawo własności intelektualnej to skrajnie kapitalistyczna regulacja o piertownej i najwazniejszej funkcji wspierania kapitalistów, która została jako tako rozciągnięta na drobnyhc twórców, możę specjalnie, może przypadkiem. Jej głównym celem były i do dziś są patenty - na oprogramowanie, wiedzę, szczepionki i preparaty ratujące życie. W kontekśćie sztuki kształt praw autorskich w dużym stopniu nadał np. Disney, będący wszystkim czego drobni twórcy nienawidzą - to dizęki nim mamy skrajnie długie patenty na sztukę i mały twórca nie może tworzyć własnej fikcji z myszką miki czy co tam sobie kupią (np Gwiezdne Wojny bo czemu nie). Trudno nie wspomnieć o tym że dziś prawa własność intelektualnej są ważniejsze niż marksistowskie opisy wyzysku w fabrykach, w sztuczny sposób ogranicza legalność wiedzy i jakiekolwiek resztki konkurencji na rynku. Wystarczy pomyśleć o “geniuszach” jak Edison skupujących patenty żeby mieć z nich górę złota i uchodzić za wizjonera, czy to żarówki, czy samochody, czy maszyny do szycia.
Z perspektywy lewicowej prawo własności intelektualnej właśnie dlatego jest do kompletnego zaorania - to czysta forma monopolizmu. Zaoranie własności intelektualnej nie oznacza odebrania małym autorom zdolności do walki o swoje i zastąpienia ich paróweczkami Korwina. Oznacza przede wszystkim ich podstawowej monopolistycznej funkcji, najlepiej od razu razem z landlordyzmem (chociaż to jednak nieco inny temat bo przynajmniej jest to “prawdziwa” własnosć, a nie ograniczanie myslenia przemocą). Chociaż pokłóciłbym się że możliwości ogromnej większości małych twórców do dochodzenia swoich racji są skrajnie ograniczone, a ich potencjał ograniczony gąszczem absurdalnych praw autorskich, nierzadko w rękach korporacji. Oraz o to jak piractwo nie zabija sztuki ani jak prawa autorskie nie powodują że artyści przestali biedować pomimo streamingu itp.
Jakbym miał akurat bardziej komunistyczny dzień to bym jeszcze wyciągnał Kropotkina, że wszystko jest wszystkich skoro wszyscy na to pracowali. Książka zrodzona w głowie autora, czy badanie zrodzone w głowie naukowca, to przecież także odrobina wkładu własnego na bazie ogromu wiedzy i kultury wygenerowanej przez miliardy ludzi (nie umniejszając bardoz realnej i często wymagającej pracy za którą należy się zapłata). Ale nie można tak bo przyjdzie pan Disney i utnie łapki złodziejowi popełniającemu “kradzież” pomysłu Gwiezdnych Wojen. Lub w gorszym przypadki pan Pfizer bioinżynierowi produkującemu ratujące życie szczepionki zgodnie z zapotrzebowaniem.
Fakt że sztukę można robić tylko albo jak się jest bogatym, albo jak się ma dobrego sponsora, albo po zapieprzaniu w fabryce, to realia wyzysku także na bazie własności intelektualnej.
Gwarantuję że każda poważna firma zajmująca AI trenuje swoje modele na co najmniej “niejasnych prawnie” danych tylko się nie przyznaje. Prawo zupełnie nie nadąża za AI, a koncept własności intelektualnej i tak jest do zaorania z perspektywy wolnościowej i lewicowej. To dotyczy nie tylko czatów ale też tego co nazywamy zazwyczaj Machine L:earning w ogóle, więc nie tylko słowa i czaty,
Raczej nie nazwałbym tego “trzymaniem ksiązki w pamięci” bo nie tak dizałają LLM - one tylko predykują kolejny najbardziej prawdopodobny token, co w przypadku czatu oznacza słowo. Dlatego czasem jak je prosimy o link to dostajemy link, a czasem ten link jest efektem halucynacji. Tak naprawdę czaty halucynują wszystko co generują, nie ma tam “sensu” w ludzkim rozumieniu.
IMO nie ma w tym nic złego, tak jak @Waćpan wspomina to przede wszystkim podkreśla problemy systemowe, klasyczną prywatyzację zysków i uspołecznienie kosztów. Chociaż tym razem przynajmniej te koszty są brane z przeszłości.
jesteś kolejną osobą któa tak twierdzi więc może mi jakiś update nie poszedł :o
ja tam czekam cierpliwie aż ekipa ublock coś wymyśli. Właśnie mi się jutub zblokował i postanowiłem wykorzystac okazję jako odwyk.
bardzo ciekawa i przyjemna analiza. Co prawda dla mnie nie jest to szczególnie odkrywcze bo “zakulisowe” manipulacje robią przerózne organizacje w przeróżnych celach, od reklam, przez partie polityczne i inne państwa, po najbardziej szurskie grupki. Jednak takiej właśnie treści chcę na fediwersum. Tj. w moim przypadku przekonujesz przkeonanego :) jest to jednak pieknie napisane
Może tylko nie zgadzam się, żę jedynym wyjaśnieniem są pieniądze przekazywane liderom w konkretnym celu. Wakefield był biznesmenem tylko sytuacja wyraźnie przerosła jego i jego inwestorów idąc w złym kierunku. Wakefielda czy Bąkiewicza podejrzewam o świadomość tego co robią, Ordo Iuris nawet o fanatyzm, z kolei Jaszczura, Rolę czy Sochę być może wystarczy tylko trochę sfinansować, żeby mogli głośniej mówić to co mówią. Możliwe, że ich nie doceniam, jestem jednak pewien że znacnza część influencerów robi dokładnie to, czy to z przekonania tylko dostaje zastrzyk gotówki w odpowiednim czasie, czy idzie za pieniądzem który przypływa w dany “sektor” konkurujący z innymi “sektorami” o naszą uwagę i zaufanie.
Czasem do manipulacji wystarczy nawet stworzyć kontrowersję w odpowiednim czasie i pozwolić sytuacji rozwinać się
Revolut pozwala na łatwe inwestowanie w akcje w skali “drobnego inwestora”. Trochę kapitalistyczne ale jak ktoś chce i ma czym to można się pobawić… albo zaufać że wartość firmy jest pewniejsza niż wartość PLN
To nie prawda że nie może. Może jeśli sie dowie. Te konta nie były w magicznym spisie komorników więc nie wiedzieli gdzie szukać ale ma się to zmienić podobno. Revolut działa na trochę innych zasadach niż typowy bank “stacjonarny” więc pewnie stąd różnica.
Nie znam się ale Chyba każdy bank zgodzi się na zajęcie przez komornika jeśli jest to zgodne z prawem więc nie pokładał bym nadziei w żadnym banku w UE.
Nie wiem czy warto ale spoko. Dobrze działa, lubię ich UI, a jak ktoś ma wolne zasoby to może łatwo zainwestować i być ohydnym petite bourgeois zdrajca klasowym. Mi się przydaje do kontroli wydatków na kawę oraz płatnościach w czasie nielicznych podróży.
Operuje jednak tylko na bardzo małych kwotach (jak na bank), w zasadzie najbardziej się cieszę z tego że mam wygodne wirtualne karty płatnicze. Opłaty jeśli są to nie zauważam.
dodatkowy bonus może być taki, że zależnie od prawa nie będą w stanie przyklepać mu zarzutów o rozbój/napad z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Akcję w pełni popieram bo nikomu nie mogła stać się krzywda, a pieniążki z banku zniknęły.
Jestem na tym obrazku i… lubię to.
Wiem, że tylko mem ale tak serio - miasta są samochodocentryczne, a rowerzyści nie zabierają ze sobą kilku ton stali z ograniczonym polem widzenia. W zasdzie nie potrzebują świateł więc czerwone to tylko sugestia.
Trochę bawi, trochę smutno że to tak powszechna forma autorytarnego wychowania i w zasadzie przemocy. Rodzenie dzieckai uważanie, że w związku z tym ponosi dług robienia rodzicielskiego “widzimisię”, bo często tylko o “widzimisię” chodzi
jasne. Tj w mojej hierarchii “utopijności” sytuacja przedstawia się tak
demokracja reprezentatywna < demokracja bezpośrednia < municypalizm (technicznie forma demokracji) << anarchia (głosowanie najwyżej jako narzędzie)
tbh żaden system wyborczy nie będzie prawdziwie demokratyczny jak się nie można z niego wypisać
a, no widzisz, dla mnie Samsung to “default zachodni telefon” :) Po Apple akurat bym się spodziewał ich bloatware i “bloatware” tylko gustowniej zrobionego. Na moim chińczyku nie jest aż tak źle, ale może jestem już na etapie akceptacji i przestałem zauważać, ew. zmieniło się na gorsze odkąd mam ten telefon.
Jest to wygodne i ma w miarę ok algorytm rekomendacji. Dobrze mi się żyje na planie rodzinnym (który może też być w rzeczywistości przyjacielski). Piracenie wymaga istotnie więcej pracy więc nie widzę powodu żeby do tego wracać o ile nie mam potrzeby posłuchać albumu niedostępnego na platformie.